Spisu treści:
Dobrzy Samarytanie
Autor Phil Barber12 lutego 2001 (San Mateo, Kalifornia) - Floriberto siedzi na skraju stołu egzaminacyjnego, ubrana w zapinaną na zamek szarą bluzę, dżinsy, sandały, nieskazitelnie rześką czapkę Raiders i wyraz nieubłaganego bólu. Jego prawy policzek wyraźnie zaznacza się.
Pracujący w Meksyku, ma ciężko zarażony ząb. "Próbowałem znaleźć pomoc", mówi przez tłumacza. "Chodziłem od drzwi do drzwi po lekarza, ale nikt nie pomógł".
W końcu jego siostra zasugerowała właściwe drzwi: Klinika Dom Samarytan. Zostanie zbadany tutaj, w nisko zawieszonym, nieokreślonym budynku w San Mateo, ponieważ spełnia trzy warunki wstępne kliniki. Jest ubogi, nie ma ubezpieczenia zdrowotnego i żyje w granicach geograficznych Millbrae i San Carlos - prosperujące przedmieścia między San Francisco i Doliną Krzemową.
"Większość społeczności ma tę populację niewidzialnych ludzi", mówi William Schwartz, lekarz, emerytowany internista, który był współzałożycielem kliniki w 1992 roku. "Widzisz te eleganckie adresy Hillsborough na formularzach, ale one nie płacą hipoteki. Mieszkam w pokoju nad garażem.
Około dwie trzecie pacjentów kliniki posługuje się językiem hiszpańskim, chociaż reprezentowanych jest wiele innych języków i kultur. Są to mężczyźni i kobiety, którzy pracują jako opiekunki do dzieci, ogrodnicy i zmywarki, mieszkają aż pięć do pokoju, aby nadążyć za stromymi czynszami w Zatoce. Niektóre są tutaj legalnie; inne nie są. (Samarytański Dom nie czyni rozróżnienia.) Większość z nich ma uleczalne problemy medyczne, takie jak cukrzyca, wysokie ciśnienie krwi lub gruźlica, które stają się nagłe, jeśli nie zostaną wcześnie wykryte.
Floriberto potrzebuje natychmiastowej uwagi. Schwartz odeśle go do zewnętrznego dentysty, w związku z usługami niedostępnymi w Samaritan House. Pacjent powróci do kliniki tydzień później na receptę antybiotyków i będzie tam przez wiele tygodni poddawany stałej opiece stomatologicznej.
Samaritan House Clinic z pewnością nie jest jedynym miejscem w Ameryce, które zapewnia bezpłatną opiekę zdrowotną, ale jego struktura może być wzorem dla innych społeczności. Klinika ma rotacyjny personel od 25 do 30 lekarzy, a także co najmniej 15 zarejestrowanych pielęgniarek, 12 urzędników i 15 tłumaczy. Mimo to wypłacane są tylko trzy pozycje, a jedna z nich to połowa. Reszta to wolontariusze, a większość z nich jest na emeryturze.
Nieprzerwany
Lub, powinniśmy powiedzieć, nie pracują jeszcze w pełnym wymiarze godzin za wynagrodzeniem. "Nie lubię mówić" na emeryturze "- mówi Schwartz. "Wolę mówić o" fazie przejściowej ". Ta faza może stanowić jedną trzecią życia lekarza, mówimy o ludziach, którzy oferują ogromną ilość ".
Klinika jest pochodną Samarytan House, organizacji non-profit, która zapewnia żywność, odzież i inne usługi społeczne potrzebującym. Klinika zaczęła się jako operacja jednopokojowa i jednodniowa z dwoma lekarzami i jedną pielęgniarką. Po przejściu w nową przestrzeń w 1996 roku Schwartz napotkał problem. "Oto i nasi wolontariusze nie mogli pracować w ciągu dnia", mówi. "Mieli pracę".
Z konieczności przyszła innowacyjna strategia. Schwartz skontaktował się z emerytowanymi lekarzami i stwierdził, że wielu szukało właśnie takiej okazji. Klinika Samaritan House zajmuje się obecnie od 500 do 600 wizytami miesięcznie, podzielonymi na popołudniowe popołudnia i poniedziałkowe wieczory oraz specjalistyczne kliniki w dni powszednie w dni powszednie. Reputacja kliniki rozkwitła do tego stopnia, że ma więcej lekarzy niż potrzebuje, w tym specjalistów od ginekologii, stomatologii, neurologii i dermatologii.
Nie żeby Schwartz zrezygnował z rekrutacji. Kiedy dr Jerrold Kaplan, 61-letni internista, zdecydował się odejść ze swojej zwyczajnej praktyki w styczniu 2000 roku, Schwartz był na nim jak wykrochmalony fartuch laboratoryjny. "W ciągu dwóch dni od powiadomienia moich partnerów, Bill był na linii" - mówi Kaplan. "Nie napisałem nawet listu do moich pacjentów."
Kaplan był równie chętny do wypracowania porozumienia z Schwartzem, z tego samego powodu większość lekarzy docenia ich zaangażowanie w Samarytan House. Po odczuciu coraz bardziej niewygodnego tłoku zarządzanej opieki, oczekują praktykowania medycyny w sposób, w jaki ją poznali. "Jest to jeden z ostatnich bastionów, w których nadal praktykuje się staroświeckie lekarstwa w rejonie Zatoki" - mówi dr Elliot Shubin, wcześniej pełniący obowiązki dyrektora medycznego i obecny prezes San Medical County Association."Lekarze są zainspirowani, gdy dowiadują się, że to nie jest cała linia montażowa, bezosobowa, zaawansowana technologia, a komunikacja twarzą w twarz przynosi ogromne korzyści, przypomina nam, dlaczego poszliśmy na lekarstwa."
Nieprzerwany
Samarytańska Klinika Domowa celowo rezerwuje więcej lekarzy niż potrzebuje każdego dnia, pozwalając emerytowanym lekarzom, wielu w wieku 70. i pracującym pół dnia w tygodniu, na wzięcie urlopu, kiedy tego chcą. Równie ważne, tworzy niespieszną i przyjazną atmosferę. Często zdarza się, że lekarze z Samaritan House spędzają od 30 do 60 minut na rozmowie z jednym pacjentem. "Wielu pacjentów ma problemy psychospołeczne", mówi Karla Petersen, studentka czwartego roku studiów medycznych na Uniwersytecie Kalifornijskim w San Francisco, która stworzyła klinikę jako staż rotacyjny, a następnie zakochała się w niej. "Łatwo jest po prostu przyjść i spojrzeć na ich wykresy, a nie myśleć o swojej pracy, ich rodzinach i wszystkich tych rzeczach." Łatwo jest zapomnieć zapytać: "Jak się masz?"
Teraz Petersen się uczy - dzięki grupie lekarzy wystarczająco starych, by pamiętać, kiedy to była standardowa praktyka lekarska.
Phil Barber jest pisarzem z siedzibą w Calistoga w Kalifornii.